Od czasu gdy pramałpa i praczłowiek pomachali wspólnemu dziadkowi na
do widzenia i każde poszło swoją drogą,
człowiek doskonali się w dwu dziedzinach. Pierwsza to zabijanie, druga
komunikacja. Oczywiście mam na myśli komunikację jako proces przekazywania
informacji, a nie dłubane z pni drzew autobusy.
Przez wieki równorzędnie rozwijały się metody ostrzenia
zarówno śmiercionośnych czubków, jak i słów. W czasach potocznie nazywanych rycerskimi,
wyostrzony miecz kaleczył i zabijał
równie łatwo jak ostre słowo. W
przypadku miecza, spowodowane to było tężyzną fizyczną i wciąż doskonaloną techniką.
Wobec braku telewizji, komputerów i innych gadżetów, rycerstwo całymi dniami
ćwiczyło się w sprawnym podrzynaniu gardeł.
No cóż, jakie czasy taka rozrywka.
W przypadku słowa, powód nie był techniczno-fizyczny lecz umysłowy. Na
wyposażeniu bowiem rycerzy prócz mieczy, toporów czy mizerykordii był również honor. Jeśli słowo nie tylko ostre było lecz i
prawdziwe, zaatakowany nim człowiek wykrwawiał się gdzieś na banicji. Jeśli zaś prawdy w słowie nie
było, dowodził swej niewinności stalowym
ostrzem i albo ginął, albo utłukł tego
co kłamstwem wojował. Oczywiście to
bardzo romantyczne uogólnienie. Nie każdy był uczciwy, nie każdy był honorowy,
ale były to przymioty szanowane i cenione. Jak zbroja, czy tarcza chroniły
przed ostrym mieczem, tak one chroniły przed ostrym słowem.
Postęp gna do przodu. Karabiny, pistolety, granaty, bomby
wyparły miecze. Kevlarowe kamizelki
zastąpiły ciężkie zbroje. Słowo pozostało słowem. Nadal ciąć ostro potrafi. Stało się ulubioną bronią
ogółu. Wydawałoby się, że mniejszą ewolucję
niż miecz przeszło, ale to mylne wrażenie. Gdyby dzisiaj nadal mieczami
wojowano, to pewnie rynek oręża zalałyby chińskie podróbki. Nie cieszyłyby się one
powodzeniem i wojowie szukaliby damasceńskich lub innych szlachetnych ostrzy.
A słowo?
Obecnie im bardziej podrobione, im bardziej
fałszywe, tym dotkliwiej rani, tym pewniej zabija. Uczciwość i honor nie bronią już przed jego
ostrzem. Dlaczego? Większość słowem
wojujących używa tej broni skrycie. Ludzie z lubością obserwują lot błyszczącego ostrza i z
westchnieniem zachwytu kwitują moment gdy wbija się w atakowanego. Najczęściej w
jego plecy. Nikt nie patrzy na rękę, która cisnęła grot. Nie liczy się technika
cięcia. Liczy się wyłącznie efekt rozbryzgu krwi.
Zaatakowany nie ma szans uczciwego, honorowego odparcia
ataku. Kogo ma wyzwać na pojedynek? Bezpostaciowy „nick”? Niepodpisany wpis w Internecie?
Tłum, w którym nikt nie ma odwagi się przyznać?
Nawet jeśli atakowanemu uda się
ustalić przeciwnika, o honorowym pojedynku nie ma co marzyć. W dzisiejszych
czasach nie odpowiada się mieczem na słowo. Byłoby to użycie środka
niewspółmiernego do zagrożenia. Na słowo powinien więc odpowiedzieć słowem.
Jednak człowiek honorowy, uczciwy, ostrze słów swoich ze szlachetnej wykuje
stali, a ta nie przechodzi przez słowoodporne
kamizelki , w które natura wyposaża głównie tchórzy, „hejterów”, lawirantów,
hipokrytów, karierowiczów.
Miecz Rycerza z Grabowa, przeżarła rdza.