STONOGA
Była stonoga w wielkiej potrzebie,
Miała dziurawe saboty.
A tu już chmury wielkie na niebie,
Nadchodzi pora słoty.
Poszła do jeża. „Jeżu mój drogi,
W kłopocie proszę o radę,
Zaraz przemokną mi wszystkie nogi,
A przecież zdrowie mam słabe”.
„To prosta sprawa.” Jeż machnął ręką,
Wyciągnął igieł naręcze,
Coś tam naprawiał, lecz wyszło prędko,
Że tylko dziur zrobił więcej.
Więc do pająka pobiegła drogą.
O pomoc prosi gorąco.
„Takie problemy, droga Stonogo,
Załatwiam na bieżąco.”
Pajęcze nitki zaczął przeplatać,
I biegać wokół stonogi,
Lecz zamiast dziury wszystkie załatać,
Poplątał jej wszystkie nogi.
Deszcz zaczął padać i biedna stonoga,
Sto nóg przemoczyła szybko.
I siedzi w domu teraz
nieboga,
I leczy katar z chrypką.
Morał z tej bajki? Wysłuchaj bacznie,
Aby ominąć kłopoty.
Najpierw się naucz, nim komuś zaczniesz,
Naprawiać choćby saboty.