Lubię sobie powspominać. Wpadam w takie ciągi jak alkoholik.
Różnica jest w tym, co przynosi w takim ciągu przyjemne wrażenia. Jemu
pochłanianie kolejnych setek ulubionego trunku, mnie pochłanianie kolejnych
setek stron ulubionych książek. Czasami, tak dla zakąski, przypominam sobie
stare filmy. Ostatnio napadło mnie na pozycje z gatunku science fiction. Jako
wytrawny nałogowiec pochłaniałem jedną po drugiej książki Lema, Zajdla, Philipa
K. Dicka. Wiadomo, że jak Lem i Dick to również musiały być filmy. Solaris Tarkowskiego, Blade Runner Scotta. Ale, jak to w ciągu bywa, gdy zabrakło
w mojej bibliotece i filmotece wysokoprocentowych pozycji, niewybrednie sięgnąłem
również po Terminatora, Ucieczkę z Nowego Jorku i Ucieczkę z Los Angeles. Gdy, by dać
odpocząć oczom zmęczonym pochłanianiem kolejnych tysięcy słów i kadrów, robiłem
sobie herbatę, podgrzewając wodę w elektrycznym czajniku, zakiełkowała we mnie
pewna, dość niepokojąca, myśl. Wiele cudeniek wymyślonych przez twórców jako
gadżety bardzo, bardzo odległej przyszłości już dziś funkcjonuje. Nie tylko w
laboratoriach, ale również w codziennym życiu. Te wszystkie komunikatory,
telefony o mocy komputera, komputery wielkości pudełek od zapałek, inteligentne
kuchnie, mikrofale, roboty robiące za nas coraz więcej, lasery, szmery, bajery.
Stajemy się od nich uzależnieni. I to tak mocno, że żadna wszywka nie pomoże. Szukamy banku, restauracji, hotelu - po co się
rozglądać? Odpowiednia aplikacja w smartfonie
i już wiemy, w którą stronę się udać.
Mnożą się nam znajomi, ale wokół nas pustka, bo znajomi to ikonki na platformie
społecznościowej. Mógłbym tak wymieniać, wymieniać, wymieniać. Mnie
zaniepokoiło coś zupełnie innego. Jest coś co łączy te gadżety z przedmiotami,
bez których nie może funkcjonować dom, szpital, bank, posterunek policji,
komunikacja miejska. 99,9999% tego, bez czego nie może istnieć współcześnie człowiek,
jest napędzane energią elektryczną. Pamiętacie Ucieczkę z Los Angeles? W
końcowej scenie główny bohater wyłącza prąd na całym świecie. Twórcy filmu nie
pokazali co dalej się działo. Pewnie dlatego, że to, co działoby się po takim
kliknięciu, przerasta wyobraźnię każdego z nas. Mam więc apel do Was. Jeśli
spotkacie na swojej drodze faceta z opaską na oku, ubranego w długi, skórzany
płaszcz – powstrzymajcie go. Nie czekajcie, aż nonszalancko przypali sobie
papierosa zapałką, bo wtedy będzie za późno.