Kicz -kompozycja plastyczna, utwór literacki, film itp. o
małej wartości artystycznej, przedmiot wykonany z przepychem, ale zupełnie
pozbawiony gustu.
Taką definicję podaje
Słownik PWN.
W Internecie
znalazłem jeszcze jedną definicję : „ utwór o miernej wartości, schlebiający
popularnym gustom, który w opinii krytyków
sztuki i innych artystów nie posiada wartości artystycznej”.
Podkreślenie
„krytyków sztuki i innych artystów” jest moją sprawką, bowiem, czym pewnie
zdziwię kilka znających mnie osób, zamierzam kiczu bronić. No może niezupełnie.
Zamierzam bronić tezy, że kicz, jako
odrębne od sztuki zjawisko, nie
istnieje.
Określenie kicz ( z niemieckiego Kitsch - lichota, tandeta,
bubel) pojawiło się w latach 70 XIX w. w wypowiedziach krytyków sztuki z
Monachium. Pierwotnie dotyczyło ono wyłącznie malarstwa i było odpowiedzią na
pojawienie się serii obrazów, pejzaży nieznanego autorstwa.
Malowidła te były z
lubością oprawiane w bogato zdobione, kapiące od złota ramy i były niczym innym
jak wizytówką „nowobogackich” -tworzącej się nowej klasy społecznej, nagle
wzbogaconych fabrykantów, kupców, mieszczan. Mnie, w tej „wizytówce”, bardziej niż treść obrazów, bardziej niż
mniejszy, czy większy talent twórców, przeszkadza forma prezentacji. Popularne „landszafty”, jelenie
na rykowisku, znacznie lepiej prezentowałyby się w prostych, pozbawionych
nadmiernej ornamentyki ramach. To ramy bardziej zasługiwały na nowo powstałe
określenie, lecz nie tym zajmowali się krytycy.
Moim zdaniem, gdybyśmy u jednego ramienia wagi, zwanej
estetyką, powiesili ryczącego jelenia pozbawionego szpecącej go ramy, a u
drugiego, obraz przedstawiający ropiejący wrzód, autorstwa uznanej artystki o
geograficznym nazwisku, waga niechybnie wskazałaby na estetyczna przewagę
rykowiska.
Dlaczego więc nieznany autor jelenia w miłosnym uniesieniu
jest twórcą kiczu, a chora fascynacja skazami ludzkiego ciała uznana za wielka
sztukę? Bo tak orzekli krytycy! Odczucia odbiorcy niewiele tu znaczą. Jeśli
wyjdę z wystawy niewyszukanych pejzaży uśmiechnięty, a z sali muzeum sztuki
współczesnej zielony z obrzydzenia, uznany zostanę za, w najlepszym razie,
dyletanta.
Czyżby więc istotą sztuki miało być wywołanie u odbiorcy
odruchu wymiotnego?
Według Hermanna Brocha (1886-1951), austriackiego filozofa
i estetyka, sztuka to otwarty, rozwijający się system, którego cel
– platońskie piękno – pozostaje poza systemem. Naturalnym efektem sztuki jest
piękno, ale piękno w postaci pięknych zjawisk, nie zaś piękna samego w sobie.
Sztuka ma za zadanie odzwierciedlenie świata
i formowanie go. Kicz jedynie
imituje formowanie świata.
No cóż, jeśli ktoś odnajdzie piękno w „Fontannie”
Marcela Duchampa, to raczej jest producentem pisuarów a nie odbiorcą sztuki. A
jeśli potrafi wyjaśnić jak ma to „dzieło” formować świat, to „klękajcie
Narody”. (Dla niewtajemniczonych – „Fontanna” to pisuar … i NIC więcej!).
Broch twierdził również, że w prawdziwej sztuce naturalne jest nastawienie
na pracę, a to, co estetyczne, pojawia
się niejako automatycznie. Nie doszukałem się jakoś tej wielkiej pracy w
przykręceniu pisuaru do deski. Dlatego może automatycznie nie pojawiło się piękno.
Ktoś może zapytać czemu uczepiłem się tak
nieszczęsnej „Fontanny” Duchampa? Wyjaśniam. „Fontanna” została wybrana przez 500
znanych artystów i historyków w 2004 roku, „najbardziej wpływowym dziełem
sztuki XX wieku”.
Przyznam, że i na mnie owo dzieło wpłynęło. Wywołało u mnie…
parcie na pęcherz.
Zajmijmy się teraz, tak często uznawanymi za symbol kiczu, ulubionymi
głównie przez naszych zachodnich sąsiadów, porcelanowymi, porcelitowymi,
plastikowymi krasnoludkami.
Jeżeli stoją sobie w ogródku, postawione tam jako ozdoby
przez właściciela, to są ozdobami. Nie udają niczego więcej niż
są. Nie pretendują do miana dzieła. Można zauważać ich brzydotę, czasami wdzięk,
ale są to wyroby rzemieślnicze a nie artystyczne. To tak, jak ładne lub
brzydkie, wygodne lub nie, krzesło. Nie odnosi się więc do nich definicja
kiczu.
Jeśli zaś jakiś artysta stworzy krasnoludkową instalację i
nazwie ją, na przykład, „Małość świata”, bądźmy ostrożni z nazywaniem tego
kiczem. Zawsze znajdzie się pięciuset artystów i krytyków potrafiących doszukać
się w tym głębi formującej świat.
Sztuka to pojęcie bardzo szerokie, rzekłbym nawet, że
bezkresne. Jednocześnie bardzo subiektywne w ocenie.
„ Artysta to osoba
tworząca przedmioty materialne, lub utwory niematerialne mające cechy dzieła
sztuki. Artysta – twórca tym różni się od rzemieślnika – odtwórcy, że tworzy w oparciu o własną koncepcję, nadając swoim
pracom niepowtarzalny charakter”.
To, moim zdaniem, bardzo niedokładna definicja.
Rzemieślnik też może mieć własną koncepcję, inaczej wszystkie rzemieślnicze
wyroby byłyby takie same. A artyści często tworzą korzystając z koncepcji wymyślonych przez innych.
Dla mnie sztuka jest czymś wyłącznie ludzkim, przynależnym każdemu
człowiekowi - posiadaniem własnej wizji
rzeczywistości a artysta, człowiekiem,
który ma umiejętność przekazywania tej subiektywnej wizji innym tak, by wywołać w
nich emocje.
Przy takiej definicji nie ma mowy o kiczu. Możemy tylko mówić
o sztuce dobrej i złej, wysokiej i niskiej, pamiętając o przenikaniu się tych
pojęć w zależności jedynie od gustów
odbiorców.
To co nazywamy kiczem, tak naprawdę jest sztuką, tylko tą
złą, niską, niewyszukaną, powstałą w wyniku niezbyt wysmakowanej wizji, lub w
skutek kiepskiej umiejętności przekazu.
Pozostałe wytwory, będące rzemieślniczą kopią rzeczywistości,
to tylko ozdoby. Gustowne lub nie.
Ale pamiętajmy w naszym małym, prywatnym światku, nie to
jest piękne, co jest piękne, ale to, co się komu podoba.