piątek, 3 czerwca 2016

Myśli nadrukowane

Uważam, że każdy ma prawo wyboru sposobu okazywania swojej indywidualności. Szkoda tylko, choć to bardzo ubarwia szare ulice, że najczęściej swoją indywidualność okazujemy wyglądem zewnętrznym, strojem. Rozwinęła się cała, potężna gałąź przemysłu odzieżowego, oferująca koszulki, bluzy, kurtki, spodnie, nawet bieliznę(!) z różnymi nadrukami mającymi określać osobowość, indywidualność, poglądy noszącego je osobnika.  Przynosi to różne, czasami pozytywne, czasami zabawne, czasami niestety wręcz żenujące, wrażenia. Ostatnio widziałem na ulicy młodzieńca w szortach z napisem „My Little Pony” umieszczonym z przodu. Chciałem nawet podejść i powiedzieć, że współczuję, ale machnąłem ręką. Jego Pony, jego sprawa.
 Modne, szczególnie wśród młodzieży, stały się ostatnio koszulki z patriotycznymi napisami i symbolami. O ile godzę się na dumnie noszony na piersi wizerunek orła, o tyle burzę się na widok powyciąganej koszulki z napisem na plecach „Jestem Polakiem  tu jest moja Ojczyzna”. Oczywiście nie o napis mi chodzi, bo czuję to samo, co on wyraża. Jednak ktoś, kto ten napis wykonał nie zastanowił się nad tym, że część „… tu jest moja Ojczyzna” umieszczona na samym dole koszulki ostatecznie będzie okrywać miejsce, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.
Lubię ludzi w koszulkach z napisami pełnymi szczerości. „Piwo to moje paliwo”, „Uwaga! GRYZĘ”, „Jestem zołzą”, „Jak mam czas to leżę i odpoczywam a jak nie mam czasu to tylko leżę”. Czytasz i wiesz z kim masz do czynienia. Lubię dumnych tatusiów w koszulkach  z napisem „Super TATA”. Dał mi do myślenia bluzą podarowaną swojemu czteroletniemu synkowi, mój sąsiad . Rzecz w tym, że sąsiad ma fizjonomię pitekantropa i rude włosy a nadruk na bluzie brzmi „Przystojny po tacie”. Hhhmmm, dzieciak wygląda na homo sapiens i jest blondynem.  

Innym zgoła problemem są napisy w języku angielskim. Kochani! Zanim włożycie na siebie bluzę z napisem w obcym narzeczu, dowiedzcie się co ten napis znaczy. Zaręczam, że FUCK YOU to nie to samo co FCUK FOR YOU a  SUPER BITCH to nie reklama plaży w Acapulco.