Nie zdziwiło mnie stanowisko mojej znajomej, z wykształcenia
i zamiłowania germanistki, ale zdziwiło mnie niepomiernie stanowisko prof.
Miodka, którego felieton wytoczony został jak armata mającą rozbić mur mojej obrony.
Bitwa toczyła się o ziemniaka. Czekaliśmy, aż ów smakołyk
upiecze się w żarze dogasającego ogniska i skracaliśmy czas oczekiwania
dyskusją o prawidłowej nazwie warzywa.
Ja broniłem ziemniaka, znajoma strzelała do mnie z kartofla.
Szybko jednak doszło do zawieszenia broni. Ziemniaki bowiem
dopiekły się i spór o nazwę zastąpiły
peany na cześć walorów smakowych.
Zawieszenie broni to nie wygrana, której domagała się moja
męska duma. Po powrocie do domu mimo późnej, lub raczej wczesnej pory, bo do
wschodu słońca niewiele pozostało, zamiast w spokoju trawić pochłonięte
smakołyki grillowo- ogniskowe, zabrałem się do przygotowania ofensywy.
Zacząłem od zapoznania się z treścią felietonu profesora
Miodka. Uznany językoznawca uznaje
wyższość kartofla nad ziemniakiem. Ja, pewnie dlatego, że nieuznany jestem,
wyższości tej nie uznaję.
Zapewne nigdy nie dojdzie do dyskusji pomiędzy Profesorem a mną. Możliwe jest
jednak, że przeczyta on mój felieton. Do
wznowienia dyskusji ze znajomą
germanistką dojdzie na pewno. Poniższe
argumenty będą moją bronią w obu przypadkach.
Roślina, której nazwa jest przedmiotem sporu, w Europie
pojawiła się w końcu XVI wieku. Przywieźli ją z odległej Ameryki Hiszpanie w 1567 roku. Wraz z rośliną przywieźli również,
funkcjonującą do dziś, nazwę – patata. Najprawdopodobniej tak
nazywali smakowite bulwy rdzenni mieszkańcy niedawno odkrytego kontynentu. Z
niewielkimi zmianami fonetycznymi patata
oznacza to samo w portugalskim, greckim, angielskim, szwedzkim, włoskim i wielu
innych językach. Francuzi w swej sztucznej wykwintności nazwali patata pomme de terre
czyli jabłkiem ziemnym. W języku
niemieckim francuska elegancja językowa nie przyjęła się, choć większość niemieckojęzycznych bezbłędnie skojarzy Erdapfel z głównym
składnikiem Kartoffelsalat.
Niemiecki, a właściwie niemiecka, bo rodzaju
żeńskiego, Kartoffel ma
swoje korzenie w języku włoskim. Dawna forma
to Tartuffel, wywodząca się od
włoskiego tartufo czyli trufli. Widocznie niemieckie podniebienia nie rozróżniały
smaków. Tak rozpoczęła się kariera
nieścisłości językowej, którą dzisiaj wielu językoznawców uważa za lepszą niż
broniony przeze mnie ziemniak.
O jabłkach ziemnych w Polsce już w połowie XVIII wieku w
„Opisie obyczajów za panowania Augusta III” pisał Jędrzej Kitowicz. Ziemniak niewątpliwie, jak wywodzi
profesor Miodek, powstał z leksykalnej
syntetyzacji jabłka ziemnego. Czy to
źle? Lepsza moim zdaniem ta syntetyzacja
od kartoflanej nieścisłości.
Według Profesora tradycja literacka też przemawia za
kartoflem, bo Adam Mickiewicz
napisał heroikomiczny poemat
zatytułowany „Kartofla”. Panie
Profesorze, tytuł to nie wszystko. Gdy wczytamy się w treść owego utworu
dowiemy się, że Kolumb nie kartofla
A ziemlankę w złociste oprawiwszy kręgi,
Jak pamiątkę na
piersiach zawiesił u wstęgi.
Mało? To może kolejny fragment?
Niegodny, takaż pamięć
na świadczone łaski,
Na kasze, nadziewania,
smażonki, frykaski,
Które zjadając w
wieczór, południe i ranek,
Przysięgałeś pod niebo
wznieść imię ziemlanek!
Ja ci miałam
dziękować, a muszę się żalić:
Jeść mnie nie
zapomniałeś, zapomniałeś chwalić.
Droga koleżanko germanistko i szanowny panie Profesorze,
nasz sporny „owoc zza indyjskich
wywiedziony szranek, / Co ma imię: kartofel, bulb albo ziemlanek,” nazywał będę
zawsze ziemniakiem bo uważam, że tak jest poprawnie, po polsku.
P.S. Jeżeli jeszcze
nadal uznajecie wyższość kartofla, zapraszam na przepyszne placki ziemniaczane
według przepisu mojej babci.